czwartek, 10 grudnia 2015

Jam jeno nędzną muz jest sługą

"Jam jeno nędzną muz jest sługą."
Czy pisanie tutaj po tak długiej i z pozoru szczęśliwej przerwie oznacza powrót córki marnotrawnej? Być może, ale ze stuprocentową pewnością nie jestem w stanie wam powiedzieć, bo w końcu w życiu nic nie wiadomo. Wielu rzeczy byłam pewna i ku mojemu nieszczęściu - zawiodłam się na nich, ale czegoś mnie to nauczyło. Nigdy nie wolno pokładać w kimś lub czym nadziei. Ludzie zawodzą i robią to nawet maszyny, które rzekomo nie mają prawa popełnić błędu. Samoloty rozbijają się z powodu awarii lub złego skoordynowania ruchem w przestrzeni powietrznej. Zazwyczaj jest to jednak wina człowieka, który zignorował ostrzeżenia lub po prostu nie uważał wystarczająco. Jeżeli drugi pilot uzna, że jego towarzysz jest godny zaufania na tyle żeby nie sprawdzić drugi raz danej rzeczy - może dojść do katastrofy.
W naszym życiu rzeczy wyglądają tak samo i bardzo często mogą się skończyć katastrofą skutkami niemal porównywalną do katastrofy lotniczej. Wystarczy zaufać jeden niewłaściwej osobie trochę za bardzo i całe nasze życie, wszystko o co tak bardzo walczyliśmy przez wiele czasu, może się zawalić niczym domek z kart na wietrze. Co za tym idzie, możemy pociągnąć za sobą inne osoby, a potem wyobraźmy to sobie jako domino. Jedna zła decyzja. Jeden zły ruch. Trochę za dużo zaufania i wszystko czego tak bardzo pragnęliśmy, znika.
Tyle naszego ile zdążyliśmy skorzystać do feralnego momentu, ale co komu po miłości, wszystkich związanych z nią wspomnieniach i prezentach, kiedy osoba, którą kochacie odchodzi? Czyżbym zaprzeczyła powszechnie znanemu cytatowi "Nie żałuj niczego co chociaż przez chwilę sprawiało, że byłeś szczęśliwy."? Ale czy chwila uśmiechu warta jest miesięcy cierpienia? Kwestia dyskusyjna. Ja jednak jestem zdania, że miłość nie jest zła dopóki nie uzależniamy się od niej tak bardzo, że nie możemy bez kogoś żyć. Jedyną osobą bez której nie możemy żyć, powinniśmy być my. To my jesteśmy w tym wszystkim najważniejsi.

piątek, 26 czerwca 2015

Wygrałam tą bitwę, ale wojna się jeszcze nie skończyła

Każdy człowiek w swoim życiu prowadzi swojego rodzaju wojnę. Wojnę o wolność, wojnę o spokój czy wojnę o marzenia. Pojedyncze zdarzenia mające miejsce podczas naszej przeprawy są bitwami, które niekoniecznie zawsze musimy wygrać aby zwyciężyć wojnę. Porażki przez nas ponoszone są bardziej wartościowe niż dające tak dużo satysfakcji zwycięstwa, które powodują dumę i sprawiają, że stajemy się coraz bardziej pewni siebie.
W ostatnim czasie, po wielu klęskach wygrałam jedną, a może nawet kilka takich bitew w moim życiu. Jak każdy z nas po drodze odniosłam wiele ran, nie tylko tych odbijających się na psychice, ale również pozostawiających blizny, które każdy z was może zobaczyć. I być może ktoś powie, że powinnam się wstydzić blizn, a nie nimi chwalić, ale ja uważam inaczej. Każda drobna kreseczka na moim ciele oraz każda zaleczona ranka na mojej duszy jest dowodem wygranej bitwy i powodem do dumy. Każda wylana po drodze łza nie była bez znaczenia, bo pomogła mi przejść przez wszystko co złe i dojść do tego co mam teraz.
Od ponad pół roku na moim ciele nie pojawiła się ani jedna nowa ranka, a stare zaczynają znikać. Ponad cztery miesiące temu dowiedziałam się, że spełnię swoje największe marzenie jakim było zobaczenie moich czterech aniołków, które przez ostatnie cztery lata pomagały mi walczyć w kolejnych bitwach. Trzy dni temu ich zobaczyłam i jest to dotychczas najpiękniejsze wydarzenie mojego życia, które uświadomiło mi, że ci czterej chłopcy istnieją na prawdę, są żywi, nie mają pojęcia o moim istnieniu, ale swoją muzyką i samym istnieniem zrobili dla mnie więcej niż większość ludzi z mojego otoczenia, którzy rzekomo mnie znają. Wczoraj dostałam papierek zwany świadectwem ukończenia szkoły, który daje mi wolność, pozwala mi odejść w spokoju w stronę zachodzącego słońca z dala od złych wspomnień, fałszywych ludzi i nienawiści. Ten papierek otwiera mi drogę do dalszych bitew, które z czasem powinny stać się łatwiejsze, ponieważ każda poprzednia stoczona walka umocniła mnie, sprawiła, że stałam się twardsza i dała mi wiarę w dobre zakończenie.
Każdy z nas umrze, taka prawda. Prawdą także jest to, że po śmierci nie będą się dla nas liczyły pieniądze, gadżety czy wygląd, ale jeżeli istnieje jakakolwiek druga strona, będzie się dla nas liczyło w jaki sposób przeżyliśmy to życie i ile ofiar ponieśliśmy. Im więcej zostawiliśmy za sobą spalonych mostów, tym większe prawdopodobieństwo, że po tamtej stronie będzie nam trudniej. Walczcie więc o każdą wygraną bitwę, ale nie dążcie do zwycięstwa po trupach. Każdemu przyda się porażka, a zwycięstwo na czyjejś niedoli jest jeszcze gorsze niż przegrana. Jednak wygrana na którą pracowało się całym sercem i wszystkimi siłami jest najpiękniejszym co może człowiek osiągnąć i najlepszą motywacją do dalszej walki.

sobota, 31 stycznia 2015

"Jeszcze wiele razy będziesz czytać ten list

Jest pózniej niż obiecałam, ale to z braku pomysłu na jakiś choć ciut inteligentny tytuł. Nie przestraszcie się. Enjoy x

Mówi się, że listy pożegnalne zostawiają tylko ci samobójcy, którzy już przed śmiercią żałują podjętej decyzji. Jednak w każdym wypadku są wyjątki od reguły. Ja na przykład, piszę ten tak na prawdę tylko żeby dobić Cię jeszcze bardziej. W końcu Twoje dziecko od kilku godzin leży zimne w kostnicy, nie oddycha już, w jego żyłach nie płynie krew, a Ty musisz jeszcze czytać list pożegnalny. Życie jest okrutne, wiesz? Jasne, że wiesz, w końcu powtarzałam Ci to od kiedy skończyłam 13 lat, a Twoją odpowiedzią zawsze były te same słowa 'Nie wiesz nic o życiu'. Droga mamusiu, wiedz, że pisząc to uśmiecham się do siebie jak wariatka, którą byłam, ale nie chciałaś mi uwierzyć. Kto normalny pisze list samobójczy tylko żeby dobić swojego rodzica i jeszcze się przy tym uśmiecha jak psychopata? Jak psychopata, rozumiesz? Bardzo dobrze znasz ten uśmiech, bo często go używałam w Twojej obecności, ale do Ciebie nigdy nie dotarł fakt, że kiedy się tak uśmiecham, myślę o śmierci. Tak, dokładnie tak jak sobie teraz myślisz - śmierć wydaje mi się piękna, tak samo jak ból i cierpienie, które zadawałaś mi każdego dnia. Każdego cholernego dnia mówiłaś, że jestem zdolna, że mogłabym osiągnąć w życiu tak wiele, ale ja... ja wiedziałam swoje. Zawsze wiedziałam, że moja przyszłość może przybrać tylko jeden kolor i tym kolorem jest ten, który wybierzesz na mój nagrobek.
Czyżbym Ci przypomniała, że jestem martwa? Napisałabym, że mi przykro, ale nie chcę kłamać chociaż wtedy, kiedy mnie z Tobą nawet nie ma, więc napiszę prawdę: Właśnie o to mi chodzi. Ten list ma wprowadzić Cię w stan mentalnej hipnozy, gdzie jestem z Tobą, a potem wybudzić Cię gwałtownie przypominając Ci, że to wszystko jest kłamstwem.
Zawsze byłam wredna, nawet bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Wiele razy, kiedy obrażałam kogoś wrednego, mówiłaś mi, że jestem taka sama, a ja odpowiadałam, że wiem. Nie kłamałam. Zawsze postrzegałam się jak najgorzej, byłam najgrubsza, najbrzydsza, najgłupsza i wiele innych, ale to Ty byłaś tą osobą, która utwierdzała mnie w tym przekonaniu. W końcu, która dumna matka mówi swojemu dziecku, że je kocha, ale... W tym zdaniu bez względu na wszystko, NIGDY nie powinno się znaleźć 'ale', wiesz? Pewnie w Twoim mniemaniu o tym wiesz. Pewnie też uważasz, że nigdy nie popełniłaś żadnych błędów w wychowaniu mnie, ale ja Cię oświecę. W Twoim sposobie wychowywania mnie było mnóstwo luk, przerw i nieścisłości. Mam zacząć od początku?
Na świecie są miliony samotnych matek, część z nich nie wytrzymuje presji i popełnia samobójstwo lub popada w nałóg, inna część robi wszystko co może żeby dziecko nie odczuło, że ojciec jest poza domem i jest jeszcze ta część, do której należysz Ty. Wiesz jakbym ją nazwała? Samouwielbienie. Pewnie teraz myślisz sobie, że to ani trochę do Ciebie nie pasuje? Otóż oświecę Cię dlaczego tak właśnie nazwałam tą grupę. Uważasz, że Twój sposób wychowania mnie był dobry? Tak? Więc sama dałaś sobie odpowiedź na to jakże bezczelne z mojej strony pytanie.
Do tego pytania przewidziałam też część, która powinna być dla Ciebie wartościowa jeżeli Twoja odpowiedź brzmiała 'nie'. Teraz mogę żyć spokojnie. Ironia losu prawda? Raczej ironia mojego chorego umysłu, ponieważ moje samobójstwo miało właśnie to spowodować. Moja śmierć miała sprawić, że odpowiedź będzie brzmiała 'nie', a Ty chociażby spróbujesz przemyśleć jak wiele błędów popełniłaś. Pamiętaj jednak o jednej rzeczy, jeżeli Twoja odpowiedź nadal brzmi 'tak', to zdecydowanie jeszcze wiele razy będziesz czytać ten list.
Mówi się, że listy pożegnalne zostawiają tylko ci samobójcy, którzy już przed śmiercią żałują podjętej decyzji, ale ja do nich nie należę. Mam nadzieję, że moja śmierć nie poszła na marne, a ten list nie zniszczył w Twoich oczach mojej dumy. Zrozum.

niedziela, 26 stycznia 2014

FANFICTIONS OPANOWAŁY MOJE ŻYCIE

Hejka.
Dzisiaj witam Was nowym wyglądem bloga i mam nadzieję, nową mną. Ostatnio pisałam, ze jakoś w ferie może bym coś zmieniła, ale to były takie bardziej przypuszczenia, niż plany. Cóż, znudził mi się tamten wygląd i teraz mamy zimową aurę zarówno za oknem, jak i na moim blogu. Zastanawiam się ostatnio czy nie zamówić jakiegoś szablonu, ale nie mam pomysłu na zdjęcie i kolorystykę, a poza tym znając mnie, szybko mi się znudzi :D
Z braku pomysłu na coś lepszego, dzisiaj zostawię Wam tylko linki do tłumaczeń / opowiadań, które czytam lub czytałam, bo są zakończone.
DANGER - JUSTIN BIEBER
DANGER'S BACK - JUSTIN BIEBER
BRONX - JUSTIN BIEBER
THE SUICIDE DIARY - JUSTIN BIEBER
SINISTER - LOUIS TOMLINSON AND HARRY STYLES BROMANCE
THE PERFECT MELODY - LOUIS TOMLINSON AND HARRY STYLES BROMANCE
THE PERFECT MELODY 2 - LOUIS TOMLINSON AND HARRY STYLES BROMANCE
AFTER - HARRY STYLES
DARK - HARRY STYLES
NEVER ENDING STORY - LOUIS TOMLINSON
COLD - ZAYN MALIK
CHILLS - ZAYN MALIK (SECOND FART OF COLD)
LOVE IS BLINDNESS - LOUIS TOMLINSON AND HARRY STYLES BROMANCE
ROOM 317 - LOUIS TOMLINSON AND HARRY STYLES BROMANCE
99 DAYS WITHOUT YOU - LARRY BROMANCE
PERFECT TIMING - LARRY BROMANCE
HAVEN'T MET YOU - LARRY BROMANCE
13 REASONS WHY - LARRY BROMANCE
GET DOWN ON YOUR KNEES AND BEG ME TO BE BAD ENOUGH FOR YOU - LARRY BROMANCE
A CHANCE OF OVERTIME, SAY, MY PLACE AT NINE - LARRY BROMANCE
YOUR BEST LINE EVER
DANGEROUS TEMPTATION - LARRY BROMANCE
NOTHING ELSE BUT US RIGHT HERE - LARRY BROMANCE
IT'S ALL BRAND NEW BECAUSE OF YOU - LARRY BROMANCE
SEX ON FIRE
PRINCE OF THE SEVEN SEAS - LARRY BROMANCE
BLINDED HORIZONS - LARRY BROMANCE (SECOND PART OF PRINCE OF THE SEVEN SEAS)
Większość znajdujących się tutaj opowiadań jest o Larrym, bo jak wiecie jest to moje ulubione bromance z 1d, ale jako dzwiną rzecz uważam, że nie ma ani jednego ff o Niallu. Jako Horan's girl powinnam jakieś ff o nim czytać, a tak nie jest. TUTAJ jest jedyne ff, jakie przeczytałam o wspomnianym wyżej, Horanie. Miłego czytania :) Słodkich snów, miśki :D

niedziela, 6 października 2013

Trójkącik +18

Jedyne co słyszałam to swój ciężki oddech i kroki dwóch osób. Jedne moje, a drugie kogoś, kto szedł za mną od mojego domu. Umówiłam się z chłopakiem na imprezę. Mamy się spotkać na miejscu za niecałą godzinę. Muszę dojść do pętli tramwajowej, ale ten ktoś dalej za mną idzie i nie wiem czy to po prostu zbieg okoliczności czy mnie śledzi.
Skręciłam na bardziej ruchliwą ulicę, ale i tam nie było zbyt wielu ludzi żeby zauważyć jak coś się będzie działo. Kroki były już coraz bliżej mnie, miałam wrażenie, że zaraz będzie deptać mi po piętach, więc również przyspieszyłam. Na chwilę kroki ucichły, a za moment ten ktoś położył mi rękę na ramieniu. Wyrwałam mu się i już miałam uciekać kiedy powiedział:
-Stój. Jestem Rafał, przyjaciel Łukasza.
-Skąd znasz imię mojego chłopaka?
-Przecież mówię, że jestem jego przyjacielem. Poprosił mnie żebym na ciebie poczekał i zawiózł cię na miejsce.
-Nie wierzę ci- powiedziałam i odwróciłam się żeby odejść, ale chłopak znów mnie przytrzymał.
-Zadzwoń do niego jak mi nie wierzysz.
-Dobrze-odparowałam wściekła, że mnie dalej zatrzymuje, ale wyjęłam z torebki telefon, wystukałam numer Łukasza i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Chłopak odebrał po pierwszym sygnale i powiedział od razu:
-Rafał cię dopadł i dzwonisz zapytać czy masz z nim jechać?
-Taaak?
-Jedź z nim. Już na ciebie czekam na miejscu.
Rozłączyłam się nawet nie żegnając, schowałam telefon i zaczęłam tupać nogą jak jakaś księżniczka.
-Choć- powiedział tylko i ruszył z powrotem w stronę mojego domu. Samochód miał prawie pod budynkiem, w którym mieszkałam co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło, bo jakby szybciej mnie złapał to oszczędziłoby nam chodzenia. Wsiadłam na miejsce pasażera, on za kierownicę i ruszyliśmy.
W połowie drogi skręcił w przeciwną stronę niż powinien jeśli wiózłby mnie do klubu, w którym jestem umówiona z Łukaszem.
-Gdzie jedziesz?!- odezwałam się szybko.
-Tam gdzie Łukasz mi kazał. Nie krzycz na mnie, ja tylko wykonuję jego polecenia.
Więcej nic nie powiedziałam, bo wiedziałam, że chłopak ma czasem szalone pomysły i mój kierowca może nie kłamać. Dojechaliśmy szybciej niż bym się spodziewała. Nie byliśmy pod klubem, tylko pod jednym z najdroższych hoteli w mieście. Ruszyłam za chłopakiem i takim sposobem dotarłam do hotelowej restauracji. Przy jednym ze stolików stał Łukasz w garniturze. Poczułam się głupio, bo wyglądałam przy nim jak dziwka, ale mógł mnie ostrzec, że mam się ubrać elegancko, że nie idziemy na imprezę. Weszłam do pomieszczenia, a chłopak kiedy mnie zauważył od razu zerwał się z miejsca. Pocałował mnie na powitanie i nic nie mówiąc podprowadził do stolika. Odsunął i nawet krzesło, co jak na niego było niezłym wyczynem, a sam usiadł na przeciwko.
-Zamówiłem już. Nie masz nic przeciwko?
W odpowiedzi jedynie pokręciłam głową, bo jako, że dalej byłam w szoku, nie było mnie stać na nic więcej. Po krótkiej chwili przyszła kelnerka z przystawką. Jakaś sałatka z owocami morza, nawet dobra. Nie odzywaliśmy się do siebie do zakończenia drugiego dania. Wino, które wypiliśmy otrzeźwiło mnie i zapytałam wreszcie:
-Co tutaj robimy?
-Jemy kolację, jak chyba zdążyłaś już zauważyć.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. Mieliśmy iść się pobawić do klubu, a ty nic mi nie mówiąc nasyłasz na mnie swojego kolegę, który mnie tu przywiózł i nawet nie raczyłeś mi wyjaśnić tego wszystkiego- powiedziałam na jednym oddechu, ale od razu zrobiło mi się głupio, że tak na niego naskoczyłam. Chłopak się zmieszał i nie wiedział co mi odpowiedzieć, więc milczał. Nim zdążyłam przeprosić za mój wybuch, przyszła kelnerka z deserem, musem czekoladowym. Moja miseczka była postawiona na talerzyku, a obok niego leżała zwinięta w rulon kartka. Podniosłam ją i zauważyłam, że nałożony jest na nią pierścionek. Zdjęłam go i rozwinęłam kartkę i w momencie, w którym zdążyłam przeczytać napisane na niej słowa, mój chłopak wstał i ukląkł przede mną biorąc pierścionek, który odłożyłam na talerzyk.
-Więc jak będzie?
-Tak- powiedziałam, odkładając na stół kartkę z napisanymi słowami: Wyjdziesz za mnie? i rzucając mu się jednocześnie w ramiona.  Zaczęliśmy się namiętnie całować, a on oderwał się ode mnie i powiedział:
-Mam jeszcze jedną niespodziankę, czeka na górze.
Zaintrygowana od razu ruszyłam do przodu, a Łukasz za mną. W windzie kontynuował temat niespodzianki.
-Pamiętasz jak kiedyś mówiłaś, że chciałabyś spróbować w trójkę?-zapytał mnie szeptem, pomimo, że byliśmy sami, a ja tylko pokiwałam głową- To dzisiaj możemy spróbować, bo po ślubie nie mam zamiaru się z nikim tobą dzielić. Co ty na to?
-Podoba mi się twój tok myślenia- wyszeptałam i przygryzłam płatek jego ucha. Winda akurat stanęła na wybranym przez nas piętrze, więc wysiedliśmy i chłopak poprowadził mnie do pokoju. W środku było na tyle ciemno, że widziałam tylko zarysy przedmiotów. Na łóżku siedział jakiś mężczyzna i od razu się spięłam, bo myślałam bardziej o tym żeby to była druga kobieta, ale nie chciałam psuć chłopakowi niespodzianki, więc nic nie powiedziałam. Łukasz zaczął mnie całować i powoli posuwać się w stronę łóżka, na którym mnie zaraz posadził. Kontynuował całowanie mnie, rękami zjeżdżając w dół mojego ciała i znów w górę. Machnięciem dłoni pokazał nieznajomemu, że może się do nas przyłączyć, a sam zaczął ściągać ze mnie ciuchy. Ja natomiast dalej nie mając pojęcia kim jest obcy, który mnie całuje zaczęłam podciągać do góry jego koszulkę. Poczułam pod palcami włoski i pociągnęłam za nie, a chłopak wydał z siebie cichy jęk. Przeciągnęłam koszulkę przez jego głowę i tym razem to ja go pocałowałam. Dobry w tym był, ale nie mogłam się w pełni skupić na wykonywanej czynności, ponieważ mój narzeczony bawił się moimi piersiami, co sprawiało mi nieziemską przyjemność. Dość gwałtownie odsunęłam się od naszego gościa, podciągnęłam Łukasza do góry i całując, zaczęłam masować go po wypukłości rysującej się pod materiałem spodni. Rozpięłam guzik i zamek, po czym jednym zwinnym ruchem zostawiłam go w samych majtkach. Nadal całowałam mojego chłopaka, kiedy poczułam czyjeś ręce na nogach, sunące w dół i górę. W końcu pozbawiły mnie spodni i teraz zastąpiły je usta nieznajomego sunące po moich udach. Całował ich wewnętrzną stronę i cały czas powoli jechał w górę, po chwili napotykając materiał majtek. Zatrzymał się na chwilę, ale kiedy nie zaprotestowałam, kontynuował. Parę razy potarł mnie po łechtaczce przez materiał majtek, czym wywołał u mnie jęk stłumiony ustami Łukasza. Chłopak chyba zorientował się co zachodzi na dole, więc oderwał się ode mnie, posadził z powrotem na łóżku i stanął przede mną. Wiedząc o co mu chodzi zabrałam się do roboty. Zdjęłam z niego bokserki i zaczęłam ruszać ręką po długości całego przyrodzenia. Chłopak wydawał ciche jęknięcia, a nieznajomy siedział obok i sam sprawiał sobie przyjemność. Podnieciłam się bardziej na ten widok i przyspieszyłam ruchy ręki. Po jakimś czasie poczułam, że chłopak jest już blisko, więc zaprzestałam swojej pracy. Ten zamiast odsunąć się ode mnie popchnął na drugiego mężczyznę, a sam zabrał się za moje majtki. Ja w tym czasie wzięłam do ust przyjaciela nieznajomego i poruszałam głową w przód i w tył. Łukasz zataczał palcami powolne kręgi na materiale moich majtek, a kiedy w końcu się ich pozbył, ukląkł za mną i zaczął pieścić mnie językiem. Nogi się pode mną ugięły i nie byłam w stanie dalej ruszać głową. Zastygłam w miejscu i czerpałam tylko przyjemność z ruchów wprawnego języka mojego narzeczonego. Kiedy chłopak poczuł, że zaczynam drzeć, przestał. Odsunął się ode mnie i wyciągnął ze spodni dwie prezerwatywy, jedną rzucił chłopakowi siedzącemu obok mnie, a drugą rozerwał i założył sobie na sterczącego członka. Położył się na łóżku i pociągnął mnie za sobą, ustawił się przy moim wejściu, powoli we mnie wszedł i zaczął się poruszać. Poczułam jak łóżku za mną się ugina, drugi mężczyzna kładzie dłonie na moich pośladkach. Wiedziałam co chce zrobić i bardzo się spięłam przez to, jednak on zdawał się tego nie zauważać. Włożył we mnie jeden palec i zaczął poruszać sprawiając mi trochę przyjemności, ale i bólu. Kiedy już się przyzwyczaiłam do tego uczucia, on wyjął go ze mnie i zastąpił swoim penisem. Nie był nawet w połowie taki delikatny jak Łukasz, więc zaczęłam głośno krzyczeć z bólu. Czułam jednak narastające we mnie uczucie przyjemności wywołane dwoma poruszającymi się we mnie rytmicznie członkami. Obaj moi partnerzy również zaczęli odczuwać coraz większą przyjemność, co można było poznać po ich przyspieszających oddechach. Pierwszy doszedł we mnie Łukasz, zaraz potem ja, a nam koniec nieznajomy. Poczułam ulgę kiedy się ze mnie wysunął i zdyszana opadłam na mojego chłopaka.
Leżeliśmy tak aż uspokoiły nas się oddechy, a moją głowę zaczęły wypełniać myśli. Kim jest mężczyzna leżący obok mnie? Czy znam go? Moje rozmyślania przerwał podnoszący się Łukasz. Wstałam razem z nim i zapaliłam światło aby znaleźć moje ubrania. Chłopak się podniósł i od razu go rozpoznałam. To Rafał, przyjaciel Łukasza, który mnie tu przywiózł. Odwróciłam od niego wzrok i przypominając sobie, że stoję przed nim naga zaczęłam się ubierać. Byłam gotowa jako pierwsza, a mój narzeczony zaraz po mnie, więc wyszliśmy z pokoju zostawiając na łóżku rozmarzonego Rafała. Rozmowę rozpoczęliśmy dopiero w drodze do domu.
-Jak ci się podobało?- zapytałam robiąc się automatycznie cała czerwona.
-Całkiem nieźle, ale wolę cię mieć całą dla siebie- odpowiedział z samolubnym uśmieszkiem i dodał po chwili- A tobie jak było?
-Nawet mi się podobało, ale moglibyśmy spróbować jeszcze kiedyś z dziewczyną- roześmiałam się głośno kiedy zobaczyłam minę mojego cudownego narzeczonego. Pocałowałam go w policzek, po czym milczeliśmy już do końca podróży.

wtorek, 24 września 2013

One Shot Niall +18 DLA KOCHANEGO ANONIMKA!

Taka mała notka przed opowiadaniem. Nie wiem czy pamiętacie, ale do wczoraj, po prawej stronie widniała ankieta. Pytanie był z kim zrobić kolejne imaginy. I teraz chciałabym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, więc napiszę opowiadanie z tą osobą, która miała trzecie miejsce, bo nieświadomie napisałam wam ostatnio z tymi dwiema pierwszymi, czyli Lou i Hazzą. Kolejny jest Niall. Jak coś, to 1D tutaj nie istnieje.
Let do this!
---------------------------------------------------------------------------------------------------
-Jutro będziecie mieli sprawdzian z całego roku. Jest możliwość poprawy, ale radzę od razu go dobrze napisać, bo to on będzie najbardziej brany pod uwagę przy wystawianiu ocen. O szczególne przyłożenie się do nauki proszony jest pan Horan- wypowiadając ostatnie zdanie spojrzała na mnie. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jej nienawidziłem i chciałem już skończyć ten collage. Od trzech lat, na każdej matematyce jestem brany do odpowiedzi i przez to ledwo zdaję z klasy do klasy. Nie jest to miłe uczucie kiedy matka, pracoholiczka, której prawie nigdy nie ma w domu, opierdala cię za proponowaną pałę z matmy. Przerywając moje rozmyślania, zadzwonił dzwonek i nie zwracając uwagi na protesty nauczycielki wszyscy wyszliśmy z sali na kolejną lekcję. Dwa w-f przed nami, więc będzie można się odprężyć.
Na pierwszej godzinie graliśmy w nogę i szło mi wyśmienicie, a na drugiej, podczas grania w kosza zostałem sfaulowany i dość niefortunnie upadłem na podłogę, a kiedy wstałem nie mogłem stanąć na prawej nodze. Wf-ista wysłał mnie do szkolnej pielęgniarki i kazał ze mną iść jednej dziewczynie z klasy. Cała droga upłynęła nam w milczeniu i dopiero będąc w gabinecie, dziewczyna się do mnie odezwała.
-Słyszałam, że masz problemy z matematyką- powiedziała tym swoim cieniutkim głosikiem.
-Zdziwiłbym się gdybyś nie słyszała, w końcu chodzimy razem do klasy.
-A więc zauważyłeś- powiedziała jakby sama do siebie.
-Co zauważyłem?- zapytałem zbity z tropu.
-Że jestem z tobą w klasie. Myślałam, że interesujesz się tylko swoimi przyjaciółmi i dziewczyną.
-Chodzimy do jednej klasy od trzech lat, więc trudno byłoby mi nie zauważyć, a dziewczyny nie mam już dawno- odparłem zirytowany- Dlaczego wspomniałaś o moich problemach z matmą?
-Może wiesz, że mam najlepszą ocenę w klasie i...
-I chciałaś się ze mnie po wyśmiewać? Nie dzięki, to moja rola- syknąłem już na prawdę wściekły i próbowałem wstać, ale ona pociągnęła mnie z powrotem na siedzenie.
-Jeszcze się nigdzie nie wybierasz i nie. Nie chciałam się z ciebie po wyśmiewać, tylko ci pomóc.
-Pomóc mi?-zapytałem zdziwiony- Dzięki, ale nie skorzystam.
W momencie kiedy skończyłem mówić zza parawanu wyłoniła się pielęgniarka, zabandażowała mi kostkę i kazała wracać na lekcje. Kiedy wróciliśmy na salę dziewczyna usiadła na ławce, a ja po chwili siedzenia udałem się do szatni żeby założyć normalne ciuchy.
Kiedy kończę upychać koszulkę od wf w plecaku, do szatni wraca reszta chłopaków i robi się straszne zamieszanie. Czekam jedynie na mojego kumpla i idziemy razem na następną lekcję, która tak jak dwie kolejne przelatują w mgnieniu oka, więc trzy godziny później idę już do domu, moknąc w deszczu. Po drodze kupuję mój dzisiejszy obiad czyli dużą pizzę pepperoni i kiedy jestem już w domu rozwalam się przed telewizorem jedząc mój pierwszy dzisiaj posiłek.
Po jakimś czasie postanowiłem wziąć się za prace domowe i oczywiście matmę. Ze wszystkimi zadaniami poszło mi dosyć łatwo, ale kiedy otworzyłem książkę od matmy odechciało mi się wszystkiego. Jak niby mam się nauczyć całego roku w jeden dzień?! Jeśli jutro dostanę pałę, na pewno nie zaliczę roku i będę musiał znowu gnić w klasie tego babska, już ona się o to postara.
Nie zastanawiając się już wiele odpaliłem laptopa i wszedłem na facebooka. Dziewczyn, która proponowała mi pomoc na szczęście była dostępna. Nie mając wielkiego wyboru, napisałem do niej.
Ty: Oferta jest nadal aktualna?
Cassandra: To zależy...
T: Od czego?
C: Czy robisz to z własnej woli.
T: Nie mam nikogo kto mógłby mnie do tego zmusić, więc tak. Z własnej woli. Możemy się spotkać u mnie?
C: Jesteś tego pewien?
T: Mam wolne mieszkanie, więc nikt nam nie będzie przeszkadzał.
C: Mogę być za pół godziny, tylko podaj adres.
T: Baker Street 43 Czekam.
C: Już wychodzę
Po wysłaniu do mnie ostatniej wiadomości była już niedostępna, więc wyłączyłem laptopa i poszedłem ogarnąć salon. Wszystkie naczynia włożyłem do zmywarki, a karton po pizzy wywaliłem i usiadłem na kanapie żeby jeszcze przez chwilę pooglądać telewizję. Parę minut później usłyszałem dzwonek do drzwi i będąc pewnym, że to ona, otworzyłem. Przed wejściem stała śliczna, przemoczona dziewczyna, ale nie wyglądała jak ta Cassandra, która znam od trzech lat.
-Wpuścisz mnie czy mam tak stać?
Odsunąłem się na dźwięk jej głosu, robiąc przejście. Dziewczyna od razu przeszła przez próg i zdjęła mokrą kurtkę, z której aż kapało. Wyglądała zupełnie inaczej niż w szkole. Miała na sobie ciemne rurki, vansy, włosy wyprostowane, a na twarzy lekki makijaż. Prezentowała się o niebo lepiej niż w szkole.
-Daj- powiedziałem, wziąłem od niej ciężkie okrycie i zaniosłem do łazienki. Kiedy wróciłem ona nadal stała na korytarzu i trzęsła się z zimna.
-Choć to dam ci jakieś suche rzeczy- pociągnąłem ją za sobą, a ona nawet nie protestowała.- Sory za bałagan, ale nie sądziłem, że będziesz tu wchodziła- dodałem lekko zakłopotany. Ogarnij się Horan! Ty zakłopotany?! Przecież jesteś tym bad boyem na którego lecą wszystkie laski w szkole- powiedziałem do siebie w duchu.
-Mogę...- powiedziała wskazując na drzwi.
-Nie- odpowiedziałem nieco za szybko i otworzyłem szafę. Wyjąłem z niej za małą dla mnie koszulkę i również za małe dresy.- Proszę, przebierz się. Będę w salonie- dokończyłem będąc już prawie za drzwiami, a moje myśli zaczęły krążyć w okół mojego gościa i mojego dziwnego zachowania. Co się ze mną dzieje?! Przecież znam ją od niemal trzech lat i nigdy nic do niej nie czułem, a teraz? Kiedy wspomniałem ją, stojącą w progu mojego domu poczułem, że w moich bokserkach robi się ciasno. Super- pomyślałem i udałem się wreszcie do tego salonu, po drodze wyciągając z szafy czysty ręcznik. Dziewczyna dołączyła do mnie chwilę później, nadal wyglądała ślicznie, pomimo moich, za dużych dla niej rzeczy. Dałem jej ręcznik żeby wytarła sobie włosy i za chwilę zabraliśmy się za matmę. Dziewczyna cierpliwie tłumaczyła, ale ja nie mogłem skupić na niczym innym niż jej ustach i moich za ciasnych spodniach. W końcu nie wytrzymałem i pocałowałem ją. Nie odepchnęła mnie lecz założyła mi ręce na szyję i odwzajemniła mój pocałunek. Złapałem ją w talii i przeciągnąłem tak, że siedziała na mnie okrakiem. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a w naszym zachowaniu pojawiało się coraz więcej erotyzmu. Cassie zabrała ręce z mojego karku i zaczęła złapała brzeg mojej koszulki. Pomogłem jej ją ściągnąć i uznając, że to było pozwolenie sam zająłem się jej ubraniami, tak że chwilę później leżała na kanapie w samej bieliźnie. Sam byłem już tylko w bokserkach i zacząłem dobierać się do zapięcia jej stanika. Dziewczyna na chwilę przestała mnie całować i wydyszała mi do ucha.
-Ja jeszcze nigdy...
-Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Po tej krótkiej wymianie zdań kontynuowałem rozbieranie jej. Kiedy stanik leżał już na podłodze, zsunąłem się niżej, zostawiając jej usta w spokoju. Zjechałem po szyi i dekolcie, aż do lewej brodawki, którą zacząłem ssać. Drugą wziąłem między palce i poczułem jak twardnieje pod moim dotykiem. Jej delikatna skór krzyczała razem z jej ustami, więc zostawiłem w spokoju piersi i zsunąłem się niżej, po brzuchu, aż do tasiemki majtek. Rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie na jej twarz i powoli zdjąłem jej ostatnią część garderoby. Przesunąłem głowę jeszcze niżej i przejechałem językiem po łechtaczce wywołując tym jej głośny krzyk. Przez chwilę męczyłem ją jedynie w taki sposób, ale zaraz włożyłem w nią dwa palce i powoli zacząłem nimi ruszać. Na początku krzyczała chyba z bólu, ale zaraz coś się w nich zmieniło. Zatoczyłem jeszcze kilka kółek wokół jej łechtaczki, a ona zaczęła drżeć i doznała spełnienia po raz kolejny głośno krzycząc. Kiedy już wróciła jej świadomość chyba zdała sobie sprawę, że czegoś oczekuję w zamian, więc zepchnęła mnie z siebie i zrzuciła moje bokserki, a do ręki wzięła i tak już naprężonego penisa. Przez chwilę poruszała tylko rękami, ale przybyło jej odwagi i wzięła go do ust. Poruszała głową i dawała mi dużo przyjemności jak na jej pierwszy raz, wywołała nawet parę głośnych jęków. Odsunąłem ją od siebie i wyciągnąłem ze spodni prezerwatywę, a kiedy już skończyłem ją nakładać, ruszyliśmy z powrotem na kanapę. Zbliżyłem się do jej wejścia, a ona wstrzymała oddech i zrobiła duże oczy, więc wycofałem się.
-Oddychaj i rozluźnij się. Obiecałem, że nie zrobię ci krzywdy, więc dotrzymam słowa.
Dziewczyna zastosowała się do moich rad i zaraz powoli w nią wszedłem. Wywołałem tym oczywiście okrzyk bólu, ale to było nieuniknione. Wycofałem się i ponownie wbiłem w nią, tym razem już nie przestając. Krzyki z początku wyrażające ból, zaraz zamieniły się w krzyki przyjemności, a ja zacząłem przyspieszać. Chwilę później dziewczyna doszła krzycząc nieskładnie moje imię, a ja zgubiłem się w tym krzyku i również doznałem spełnienia.
Przez parę minut wyrównywaliśmy oddechy i zerkaliśmy na siebie. Wstałem jako pierwszy i pomogłem jej się ponieść. Ubraliśmy się i usiedliśmy na kanapie tak jak wcześniej.
-Wszystko w porządku?- zapytałem, pierwszy raz się martwiąc o dziewczynę, z którą uprawiałem sex.
-Trochę boli, ale jest do zniesienia. Cieszę się, że zrobiłam to z tobą- powiedziała zawstydzona i moim pytaniem i swoją odpowiedzią. Złapałem ją pod brodę i pocałowałem delikatnie.
-Hej, nie musisz się wstydzić. Przecież przed chwilą uprawialiśmy sex- uśmiechnąłem się porozumiewawczo, a ona zachichotała.
-Może wrócimy do celu naszego spotkania?- zapytała z udawanym oburzeniem i zaraz zabraliśmy się za naukę.
Następnego dnia sprawdzian nie wydał mi się trudny, a Cassie stała się, cóż... Tą Cassie, z którą uprawiałem sex. Ładną, zabawną i moją.
Kilka dni później dowiedziałem się, że ze sprawdzianu dostałem 5+ i zdam tą klasę bez poprawek, a Cassie została moją dziewczyną. Moją, piękną kujonicą<3

sobota, 21 września 2013

Lesbijskie +18

Widząc w lustrze swoją twarz przeraziłam się. Wczorajszy wieczór spędziłam w klubie, na wieczorze paniejskim mojej najlepszej przyjaciółki i teraz wyglądam jak pół dupy zza krzaka. Nie zwracając już większej uwagi na lustro weszłam szybko pod prysznic, wiedząc, że jeśli zaraz tego nie zrobię to zacznę się nad sobą i użalać i znów nie pójdę do szkoły. Jestem w ostatniej klasie liceum, ale brakuje mi jakiejkolwiek motywacji żeby je skończyć, więc mam mnóstwo nieusprawiedliwionych godzin. Jakiś czas temu przeszłam załamanie nerwowe i od tamtego czas matka się do mnie w ogóle nie odzywa, traktuje jak powietrze, co wcale mi nie pomaga. Uważam, że to co zrobiłam było moją próbą zwrócenia na siebie uwagi, ale wyszło odwrotnie. Wszyscy w szkole się ode mnie odwrócili, a rodzina prawie ze mną nie rozmawia. Jedyna osoba, z którą utrzymuję kontakt to młodsza siostra mojej mamy. Sama przeszła przez to samo, teraz wspiera mnie jak może i często przychodzi przed lekcjami żeby zagonić mnie do szkoły.
Gotowa już do wyjścia ostatni raz przejrzałam się w lustrze, wzięłam klucze i ruszyłam do najbardziej znienawidzonego przeze mnie miejsca. Nie miałam daleko, bo tylko 5-10 minut drogi, w zależności od tego jakim tempem szłam. Teraz musiałam się pospieszyć, bo pierwsze mam dwa w-f, na które wypadłoby się przebrać. Od kiedy pocięłam sobie nogi prawie nie ćwiczę na tych lekcjach, a jak już się przełamię to chodzę się przebierać do szkolnej toalety, jedynie tam czuję się bezpieczna.
Przechodząc przez próg szkoły od razu poczułam chłód nienawiści bijący od moich byłych kolegów. Nie patrząc nikomu w oczy, ruszyłam od razu do szatni. Drzwi były otwarte, a w środku stało kilka dziewczyn z mojej klasy. Kiedy weszłam wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie, a rozmowy ucichły. Tak jak zawsze ruszyłam do najbardziej oddalonego kąta, gdzie znalazłam jakąś kartkę. Otworzyłam ją, a w środku było napisane jakimś brzydkim pismem: POKARZ JAKIE MASZ PIĘKNE NÓŻKI. KOCHAMY CIĘ. Kiedy przeczytałam w szatni rozległ się głośny śmiech. Od razu wiedziałam, że to ich sprawka, więc chcąc im zrobić na złość zaczęłam ściągać bluzę, pod którą na kryło się zaledwie kilka blizn. Ich śmiech gwałtownie ucichł, ale ja już się rozkręciłam. Założyłam koszulkę z krótkim rękawem żeby nadal miały dobry widok i zaczęłam ściągać spodnie. Wszystkie głośno wciągnęły powietrze, bo tamte blizny wyglądały znacznie gorzej, im niżej tym były głębsze. Ociągałam się z założeniem dresów, ale w końcu musiałam to zrobić. Złożyłam moje ciuchy i usiadłam podłodze. Po paru minutach zadzwonił dzwonek i dziewczyny ruszyły do drzwi. W szatni zostałam tylko ja i jedna z moich oprawczyń. Przez moment patrzyła na mnie, po czym wstała podeszła do mnie i usiadła obok. Cisza ciągnęła się dalej, ale mi to nigdy nie przeszkadzało. W pewnym momencie usłyszałyśmy dźwięk wkładanego w drzwi klucza i przekręcania. Zanim zerwałyśmy się z podłogi, dźwięk ustał i osoba, która nas zamknęła, odeszła. Wróciłam na swoje miejsce i kontynuowałam nic nie robienie. Nie było dla mnie większej różnicy czy będę na tej lekcji, czy nie, bo i tak mam mnóstwo nieusprawiedliwionych godzin. Dziewczyna również wróciła na miejsce obok mnie, ale przerwała ciszę.
-Klaudia jestem.
-Wiem, przecież od trzech lat chodzimy razem do klasy.
Po moim niezbyt grzecznym zdaniu koleżanka znów zamilkła. Siedziałyśmy tak przez chwilę, a jej następny ruch wyrwał mnie z odrętwienia, w którym trwałam od czasu załamania. Odwróciła się w moją stronę i o nic nie pytając pocałowała, ale nie to mnie najbardziej zdziwiło. Zdziwiło mnie to, że podobał mi się ten gest. Na początku tylko ona mnie całowała, ale po chwili odwzajemniłam pocałunek. Było mi przyjemniej niż kiedy w poprzedniej klasie liceum całowałam się z moim już byłym chłopakiem. Jedna ręka dziewczyny powędrowała na moją szyję, a drugą zaczęła wkładać pod moją bluzkę. Pomyślałam sobie, a czemu nie? W końcu jesteśmy zamknięte i nikt nas nie powinien złapać. Wczułam się w rolę, przypominając sobie jednocześnie mój ostatni i jedyny raz. Wplotłam palce obu rąk w jej włosy, przysunęłam się do niej i zaczęłam ocierać. Dziewczyna jęknęła prosto w moje usta i wiedziałam, że nie będzie miała nic przeciwko moim dalszym ruchom. przełożyłam ręce z jej głowy na brzeg koszulki, przerwałam pocałunek i zdjęłam z niej pierwszą część garderoby. Po chwili moja także poleciała na podłogę, a za nią jedne i drugie spodnie. Zostałyśmy w samej bieliźnie. Jedną ręką zaczęłam rozpinać jej stanik i powoli go zdejmować. Kiedy już się go pozbyłam, położyłam obie ręce na jej piersiach i zaczęłam ugniatać sutki. Koleżanka oderwała się ode mnie i zaczęła głośno jęczeć, co zachęciło mnie tylko jeszcze bardziej do dalszego działania. Jedną rękę zostawiłam na piersi, a drugą zaczęłam zsuwać po brzuchu aż do zwieńczenia ud. Powoli pocierałam palcami o materiał majtek, a jej jęki stawały się jeszcze głośniejsze. Odsunęłam bieliznę odsłaniając interesujące mnie miejsce i włożyłam w nią dwa palce. Poruszałam, a moja towarzyszka za chwile była już na krawędzi, więc chcą zrobić jej na złość za wszystko przestałam się w ogóle poruszać i napotkałam jej karcące spojrzenie. Kontynuowałam "pracę", a ona już po chwili osiągnęła spełnienie. Kiedy już doszła do siebie chyba postanowiła zając się mną, bo popchnęła mnie na chłodną podłogę i zaczęła całować całe moje ciało. Począwszy od ust i schodziła w dół po szyi, dekolcie, piersiach, brzuchu, aż napotkała barierę w postaci nadal będących na swoim miejscu majtek. Zsunęła je ze mnie i delikatnie podmuchała na moją przyjaciółkę co już doprowadzało mnie do szaleństwa. Po chwili znęcania się nade mną i słuchania moich krzyków, zajęła się prawdziwą robotą. Pochyliła głowę i zaczęła językiem zataczać kręgi wokół mojej łechtaczki. Tego nieziemskiego uczucia nie mogłam porównać do niczego co mnie do tej pory spotkało. Czułam jak unoszę się coraz wyżej i wyżej, a kiedy ona włożyła we mnie dwa palce, nie wytrzymałam i eksplodowałam. Przeżyłam najlepszy orgazm w moim życiu. Przez następne parę minut jeszcze się zabawiałyśmy doprowadzając tym obydwie do kolejnych orgazmów.
Kiedy obydwie byłyśmy wykończone, zaczęłyśmy się ubierać jakby nigdy nic. Ona ruszyła do swoich rzeczy żeby koło nich usiąść, a ja do swoich. Moja nienawiść do niej nie zmalała przez to co zrobiłyśmy, ale muszę przyznać, że to było o niebo lepsze niż ostatni raz z moim chłopakiem. Niedługo po zakończeniu naszej zabawy do szatni wpadły dziewczyny i na drugi wf już poszłyśmy wszystkie razem. Pierwszy raz od bardzo dawna dzień minął mi bardzo szybko i kiedy wróciłam do domu miałam dobry humor. Pomogłam mamie przy robieniu obiadu, zrobiłam wszystkie prace domowe i nawet się pouczyłam, a spać poszłam w nadal dobrym nastroju.
Kiedy rano się obudziłam od razu nawiedziły mnie wczorajsze wspomnienia, co napełniło mnie dobrą energią, której od dawna mi brakowało. Szybko się ogarnęłam i poszłam do szkoły. Napotkałam tam jak zwykle śmiejące się ze mnie twarze, ale jeszcze sobie nie zdawałam sprawy, że jest to inny powód niż zwykle.
Na trzeciej lekcji miałyśmy wf i wtedy wszystko się wyjaśniło. Dziewczyny jak zwykle chichotały w odległym kącie szatni, ale jedna z nich wstała, podeszła do mnie i dając mi swój telefon, odeszła. Kiedy zerknęłam na ekran zauważyłam, że odtwarzany jest jakiś filmik. Zaciekawiona co może je tak bardzo śmieszyć, zaczęłam oglądać i po chwili zrozumiałam. Wczoraj kiedy wyszły z szatni, zostawiły włączoną kamerę i nagrały wszystko co się tu działo, czyli jak uprawiałam z Klaudią sex. Przez świadomość, że wszyscy o tym wiedząc wcale nie wróciłam do swojego melancholijnego nastroju. Zaczęłam się martwić o koleżankę, która nie pojawiła się dzisiaj w szkole, postanowiłam pójść do niej po lekcjach. Dom dziewczyny znajdował się niedaleko mojego, a kiedy zapukałam ujrzałam znajomą twarz. Była znajoma, ale przepełniona bólem i rozpaczą.
-Dzień dobry. Czy mogłabym się zobaczyć z Klaudią?- zapytałam, a ona wybuchła płaczem, ale wpuściła mnie do środka. Przez chwilę jeszcze popłakała i w końcu zebrała się w sobie i na jednym oddechu powiedziała.
-Dzisiaj rano kiedy miało budzić Klaudię do szkoły znalazła ją całą zakrwawioną na łóżku. Popełniła samobójstwo, bo do internetu wyciekł jakiś filmik z nią. Taką zostawiła na łóżku kartkę.
Podała mi kawałek papieru, który rozłożyłam. Pisało tam:
Nie wińcie się za to
Powinnam była już dawno podjąć tą decyzję
Tak będzie dla wszystkich lepiej
Ten filmik ze mną pomógł mi zdecydować
Nadal mogę was kochać, nawet będąc wyżej, dużo wyżej, wysoko
Klaudia
Przeraził mnie ten tekst, ale długo się nie zastanawiając wstałam i pobiegłam do domu. Od razu dorwałam się do komputera i na stronie głównej na facebooku pojawiło mi się ten filmik. Było na nim dokładnie widać nasze twarze i wszystko co robiłyśmy. Zobaczywszy komentarze na dole sama jeden dopisałam: Więcej nie zobaczycie, ani jej, ani mnie. Jej już nikt nigdy nie zobaczy. Zostawcie w spokoju chociaż jąKliknęłam Enter i ruszyłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy największą walizkę jaką miałam i zaczęłam pakować ciuchy. Wszystkie spodnie, ulubione bluzki, trochę bielizny i parę innych drobiazgów, a na samą górę książki, których nie zmieściłam do plecaka. Laptopa włożyłam do torby, zapięłam walizkę, a na blacie zostawiłam kartkę dla matki. Cofnęłam się jeszcze do pokoju żeby wziąć wszystkie oszczędności i wyszłam. Na kartce było napisane:
Powinnam to zrobić już ostatnio
Każdy ma prawo spełnić swoje marzenia
Ciotka na pewno mi w tym pomoże
To nie jest pożegnanie
Kochająca, Jenny.

niedziela, 1 września 2013

Ad. Larrego

Pierwsze moje prawdziwe +18, a nie takie, że napisałam Uprawiali sex. Nie wiem co wy na to. Kiedyś obiecałam, że zrobię One Shota jak Harry się upija i po pijaku gwałci Lous'ego. Taki był zamysł jak zaczynałam to pisać, ale nie miałam serca kończyć mojego ulubionego bromace bed endem. Miałam na względzie inne zakończenie, ale jestem pewna, że kiedyś go jeszcze użyję gdzieś indziej, a larrego zostawmy w spokoju. Nie wiem czy wam się spodoba. Dla mnie jakiś taki ogólny brak fabuły, ale nie miałam weny i teraz też nie mam. Z samej sceny +18 chyba jestem  zadowolona, bo to w końcu moja pierwsza i jeszcze na dodatek ktoś sobie zażyczył z gejami. Było dużo poprawek, bo siedziałam nad tym prawie trzy godziny bez przerwy, ale chyba się opłacało.
Ma tytuł Powstanie Larrego, bo wg mnie tak właśnie mogło ono wyglądać i zakończenie jest tez napisane pod to co się teraz dzieje. Że się ukrywają. Gdybym zrobiła inne zakończenie to wtedy tytuł nie miałby sensu i chyba popsułabym to wszystko.
No nic. Teraz będę czekać, że może mi ktoś skomentuje mojego pierwszego prawdziwego one shota +18.
Do jutra.

Larry Stylinson +18

Tytuł: Larrys Time Now

Paring: Larry Stylinson

Gatunek: Romans

Opis: Harry po zerwaniu ze swoją udawaną dziewczyną idzie do baru żeby to uczcić. Zabiera go stamtąd przyjaciel, Louis. Czego Harry może oczekiwać od przyjaciela? Co może się stać z pijanym Harrym?

Ostrzeżenie: Miłość homoseksualna, sceny +18


To jest mój chyba siódmy drink. Mam wrażenie, że nie dam rady dojść do domu, ale wiem też, że nie mogę tam wrócić. Mój przyjaciel w nim jest. Zamawiam jeszcze raz to samo czyli whisky i idę do stolika gdzie od razu siadam, albo raczej przewracam się wprost na krzesło. Sam. Rozwaliłem dzisiaj mój związek z niby dziewczyną i od razu przyszedłem tutaj. Uczcić wolność. Skończyło się na tym, że piję ósmą szklankę brązowej cieczy. Opróżniam ją do końca i chwiejnym krokiem udaję się do wyjścia. Powoli. Krok za krokiem, żeby tylko nie zaliczyć gleby. No i w tym momencie prawie ląduję na ziemi. Prawie, bo czyjaś silna ręka przytrzymuje mnie. Kiedy tylko odzyskuję równowagę, odwracam się i napotykam jego wzrok. Louis stoi obok mnie i podtrzymuje przed upadkiem. Robię duże oczy, a on odzyskując zdrowy rozum krzyczy:
-Co robisz?
-Idę do samochodu-odpowiadam z trudem przekrzykując hałas w klubie.
-Po cholerę? W tym stanie chcesz jechać samochodem? Możesz sobie pomarzyć mój drogi!-Nawet nie wiesz jak drogi do mojej głowy wkrada się nieproszona myśl.-Pojedziemy moim, a rano ktoś przyjedzie żeby zabrać twój.
Po tych słowach ciągnie mnie mocno za rękę, ale ja nigdzie się nie ruszam.
-Co robisz?-pyta już mocno zirytowany.
-Zmieniłem zdanie! Zostaję jeszcze!
-Nie tym razem, kotku. Idziesz ze mną
Moje ciało reaguje na te słowa nawet bardziej niż bym chciał. Chłopak ponownie ciągnie mnie w do wyjścia. Tym razem mocniej, a ja mu ustępuję. Wlokę się za nim powoli. Parę minut później jesteśmy już przy samochodzie Louisa, który został zaparkowany przecznicę obok klubu. Próbuję się wgramolić na przednie siedzenie, ale przyjaciel zatrzymuje mnie i wpycha jak małego dzieciaka do tyłu, a sam siada na miejscu kierowcy i rusza. Droga wlecze mi się niemiłosiernie pomimo, że mieszkamy 10 minut od naszego ulubionego klubu. Naszego, jak to brzmi. Naglę czuję, że moje drinki mają ochotę powrócić.
-Stój-krzyczę czując, że już długo nie wytrzymam.
-Co?
-Stań na poboczu albo zarzygam ci świeżo wypraną tapicerkę.
-O nie ma mowy.
I po tych słowach gwałtownie zjeżdża na pobocze. Zbyt gwałtownie jak dla mojego żołądka, który się buntuje i w ostatniej chwili wypadam z samochodu wprost pod jakieś drzewo, pod którym zwracam wszystkie dzisiejsze posiłki i oczywiście wcześniej wypity alkohol. Odsuwam się kawałek i siadam na jakiś pobliskim kamieniu. Kątem oka dostrzegam Louisa stojącego przy mnie z zatroskaną miną. Jak dla mnie to za dużo i wymiotuję po raz drugi zaraz obok drzewa. Chłopak zgarnia mi loczki do tyłu, ale ja nie mogę dłużej tego znieść. Wycieram usta rękawem starej bluzy, którą na siebie dzisiaj włożyłem po czym wstaję i idę do samochodu, a on podąża za mną. Nie przestaje mi się przyglądać nawet kiedy siedzimy w samochodzie. Cały czas zerka zatroskany we wsteczne lusterko. Zastanawiam się o czym myśli. Chciałbym wiedzieć co do mnie czuje, nie tylko teraz, ale każdego normalnego dnia. Na pewno nie jest to to samo co ja czuję względem niego. Pewnie w tej chwili powoduję u niego uczucie obrzydzenia pomimo, że stara się mi tego nie okazać.
Podjeżdżamy pod dom, a ja wypadam z samochodu. Wcale nie pędzę żeby znowu zwymiotować, tylko iść się napić i jak najszybciej uciec przed Louisem do swojego łóżka, bo mam świadomość, że po pijaku nad sobą nie panuję. Nalewam do szklanki wody i wypijam całą duszkiem. Odwracam się gwałtownie żeby wybiec z kuchni, ale nie udaje mi się. Wpadam na chłopaka, który powinien być mój, wypuszczam z ręki szklankę, która z trzaskiem opada na podłogę i rozpada się na mnóstwo drobnych kawałeczków. Schylam się żeby podnieść te większe, ale Louis robi to samo i zderzamy się głowami. Ja zataczam się do tyłu, a on wybucha szczerym śmiechem. Przez moment przyglądam mu się uważnie, ale nie trwa to długo, już po chwili leżę razem z nim obok rozbitej szklanki i śmieję się w głos. To jest takie...naturalne, że aż chce mi się płakać. On nie ma pojęcia, że myślę o nim w ten sposób, bo nigdy nie miałem odwagi mu o tym powiedzieć, a poza tym boję się o przyszłość zespołu.
Pomimo tego co podpowiada mi rozum, ciało robi swoje. Zamieniam się w obserwatora z pozoru bardzo romantycznej sytuacji. Podpełzam do nadal śmiejącego się Louisa, dotykam delikatnie jego policzka jakbym bał się, że coś mu tym zrobię, następnie zaglądam głęboko w błękitne tęczówki i przelotnie całuję. Spodziewając się odrzucenia od razu się odsuwam, ale on nie wygląda na zaskoczonego, ani zbulwersowanego zaistniałą sytuacją. Wręcz przeciwnie, chłopak przylega ponownie do moich warg i nie przestaje pomimo, że to ja jestem tutaj tym niczego nieświadomym z powodu stanu upojenia alkoholowego. Przebiegam wierzchem dłoni po jego lekko zaczerwienionym policzku i schodzę aż do brzegu spranego t-shirtu.
Odrywam się od niego i z pytaniem w oczach dotykam jego lekko umięśnionego brzucha nie napotykając już bariery w postaci materiału. Chłopak lekko kiwa głową i unosi ręce aby pomóc mi pozbyć się jego górnej części garderoby. Jego usta od razu powracają do moich, a moje ręce wędrują do krawędzi jego spodni, żeby następnie napotkać twarde wybrzuszenie nieco niżej. Louis jęczy cicho, a ja korzystam z sytuacji i wsuwam język do jego lekko rozchylonych ust. Przez moment skupiam się tylko na szaleńczym tańcu wykonywanym przez nasze języki, a w tym czasie on jakby przypomniał sobie, że ja mam na sobie jeszcze wszystkie ciuchy, zaczął dobierać się do zamka w mojej bluzie. Niezdarnie go odpiął, a niepotrzebną część garderoby odrzucił za siebie, po czym powrócił do rozpinania mojej koszuli w serduszka. Guzik po guziku i za moment ja również jestem pół nagi. Ponownie przebiegam ręką po twardym wybrzuszeniu w spodniach przyjaciela, ale tym razem już nie zabieram jej tylko odpinam guzik i jednym ruchem ściągam je razem z bokserkami, czując, że moje własne robią się za ciasne. Odrywam się od jego ust i schodzę na szyję gdzie zostawiam po sobie ślad w postaci malinki i zbiegam jeszcze niżej całując każdy milimetr po drodze napotkanego ciała. Zatrzymuję się na lewym sutku i zataczam językiem kręgi w okół niego, a Louis głośno krzyczy. Przesuwam usta na drugi sutek ponownie wykonuję tę czynność co przy pierwszym, po czym napotykam kolejny głośny krzyk starszego ode mnie. Zjeżdżam dalej w dół, ale chłopak mi na to nie pozwala. Podciąga mnie na siebie, ociera kroczem o moje, co wywołuje u mnie głośne westchnienie i zaczyna ściągać ze mnie już dawno za ciasne spodnie i slipki. Uwalnia moją męskość i od razu biegnie rękami w jej stronę. Na początku przesuwa dłonią powoli w górę i w dół sprawiając tym, że moja Hazzakonda(przepraszam, musiałam :))  staje się jeszcze twardsza. Przewraca mnie na plecy, a sam kładzie się na mnie i ręce zastępuje ustami. Lekko zasysa główkę mojego penisa, a ja krzyczę mając świadomość, że mogą mnie słyszeć sąsiedzi. Zaczyna poruszać głową w górę i w dół, a językiem przebiega po zwieńczeniu mojej męskości, sprawiając mi jeszcze większą przyjemność. Jako chłopak wie czego oczekuję i czego najbardziej pożądam, czego daje właśnie przykład. Nie jestem w stanie skupić się na niczym innym niż na najlepszym lodzie w moim życiu wykonywanym przez chłopaka, którego kocham.
Czując, że zaraz dojdę w jego ustach wysapałem szybko:
-Zaraz... dojdę... Boobear
Chłopak jakby się tym nie przejmując jeszcze przyspieszył swoje ruchy. Stało się to moją zgubą i głośno krzycząc wytrysnąłem białym płynem wprost do jego buzi. On połknął go szybko i nie kryjąc zadowolenia ze swojego, sądzę, że pierwszego w życiu loda, powrócił do całowania moich ust. Smakował słono mną samym, ale też Louisem. Moje ręce powędrowały w dół jego ciała i złapałem jego kolegę mocno ściskając. Chłopak wydał głośny okrzyk odrywając się ode mnie. Od razu z tego skorzystałem i chcąc mu się odwdzięczyć za wcześniejszego loda, zrobić to samo. On jednak zatrzymał mnie w połowie drogi, przyciągnął do siebie i wydyszał mi cicho do ucha.
-Wejdź we mnie, Hazza. Proszę.
Nie czekając na kolejne jego słowa sięgnąłem do kieszeni moich spodni, wyciągnąłem prezerwatywę i rozerwałem opakowanie zębami, a Louis nałożył ją na moją ponownie naprężoną męskość.
Chcąc go przygotować na moje wtargnięcie przyłożyłem palec do jego wejścia i delikatnie włożyłem. Następnie zacząłem powoli poruszać. Po minie mojego Boobear widziałem, że na początku sprawiało mu to ból, ale po chwili się przyzwyczaił i zamieniło się to w niemałą przyjemność. Wyciągnąłem palec i zastąpiłem go moim penisem. Kolejny raz powoli wchodząc w niego. Odczekałem chwilę i wyszedłem.
-Ała... powoli, Hazza, powoli. Ja jeszcze nigdy...
Wiedząc co ma na myśli poruszyłem się po raz kolejny, najdelikatniej jak umiałem, tak kilka razy, aż podkręciłem tępo. Czując, że orgazm już się zbliża zacząłem przesuwać dłońmi w górę i dół kolegi Louisa. Za chwilę poczułem na brzuchu ciepłą ciecz i w tym momencie sam doszedłem w moim przyjacielu. Opadliśmy na zimną kuchenną podłogę i dopiero wtedy moją głowę zaczęły wypełniać nieproszone myśli. Czy dobrze, że to się stało? Co z zespołem? Czy on tego na prawdę chciał? Nie mogąc sobie z nimi poradzić postanowiłem poprosić przyjaciela o odpowiedzi.
-Boobear?
-Taaaaak?
-Na prawdę tego chciałeś, czy zrobiłeś to ze mną z litości?
-Harry, wiem, jak to wygląda. Ja mam dziewczynę, ty się we mnie podkochujesz od dawna-Na te słowa zrobiłem się czerwony jak burak- I jeszcze na dodatek jesteś pijany. Nie zrobiłem tego z litości. Liam powiedział mi kiedyś jak na mnie patrzysz i od tego czasu sam zacząłem cię obserwować, a przez to zacząłeś mi się podobać. Nigdy nie sądziłem, że jestem gejem, ale teraz już jednoznacznie mogę stwierdzić, że tak. Będzie ciężko, bo jestem świadom, że na samym początku Modest powiedzieli nam, że nie będą tolerować związków między członkami zespołu. Nie wiem co teraz będzie. Aha, no i musisz zerwać z tą zdzirą-dodał na koniec.
-Chciałem się upić żeby uczcić zerwanie z nią, więc już nie masz się czym martwić. Załatwiłem to tak, że na pewno już nie będę miał udawanej dziewczyny. Ale co z zespołem, Lou?
-Sądzę, że będziemy się musieli ukrywać przed fanami, ale chłopakom powiemy. Moją prawo wiedzieć. Na pewno to zaakceptują, w końcu jesteśmy świetnym zespołem-powiedział Louis przykrywając nas kocem.

piątek, 10 maja 2013

#5 Justin Bieber

Nie mam przyjaciół, chłopaka, a moja rodzina się mną nie interesuje i do mnie nie przyznaje. Jeszcze niedawno wszystko było dobrze, powodem moich problemów jest pewna osoba. Zaczęło się od tego:
Było jakieś pięć dni przed moimi urodzinami. Przygotowania szły pełną parą, wszyscy przyjaciele byli poinformowani, rodzice mieli wyjechać na dwa dni i miała być wielka domówka. To miał być najgłośniej świętowana 18-stka w naszym mieście, choć nie jest ono duże. Szłam do sklepu po jakieś tam zakupy. Niby zwykły słoneczny dzień, ale jednak nie. Z ulicy obok wyjechał samochód, jechał chyba 150 na godzinę, a było tam dozwolone jakieś 40. Za nimi jechały trzy radiowozy, była między nimi spora odległość. Oczywiście, ja, idiotka, zatrzymałam się i zaczęłam przyglądać znikającym samochodom. Zaintrygowała mnie tylko jedna rzecz. Osoba, która prowadziła samochód miała na ręku taki tatuaż jak... Nie mogłam sobie przypomnieć, ale ta osoba mi w tym pomogła. Samochód gwałtownie zawrócił i pędził prosto na mnie. Nie widziałam wiele poza nim, ale kątem oka dostrzegłam, że policja nie wyrobiła, żeby skręcić za ściganym i na coś wpadła, ale nie wiem na co, bo samochód jadący prosto na mnie zatrzymał się. Co prawda, parę centymetrów ode mnie, ale ważne, że się zatrzymał. Jednak nie to zaskoczyło mnie najbardziej. Największym zaskoczeniem była osoba, która wysiadła. Nie, nie wysiadła, raczej wyskoczyła z samochodu i przybiegła do mnie.
-Hej. Widziałaś co się stało?-zapytał, teoretycznie bardzo dobrze znany mi chłopak, ale ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, więc tylko pokiwałam głową.- Możesz mi pomóc? Później ci powiem dlaczego mnie ścigają, ale teraz muszę stąd uciec, bo nadjeżdża kolejny radiowóz. Znasz to miasto pewnie lepiej ode mnie więc proszę żebyś pomogła mi się ukryć chociaż na kilka godzin.
Znowu nie wypowiedziałam ani słowa, ale zamiast tego złapałam GO za rękę i popędziliśmy wąskimi uliczkami wprost do mojego domu. Zasapana wyciągnęłam klucze z kieszeni, szybko otworzyłam i wpuściłam go do domu. Usiadłam na kanapie, a on za mną. Kiedy złapałam już oddech poszłam do kuchni zapytałam czy chce coś do picia, powiedział, że wypije cokolwiek, bo ostatnio strasznie stracił kondycję i teraz ciężko mu się biega. Wzięłam dwie szklanki zimnej lemoniady robionej rano przez moją mamę i wróciłam do salonu. Nadeszła pora na poważną rozmowę.
-Więc...-zaczęłam speszona obecnością takiej gwiazdy w moim domu- Jus... Co się stało?
-Wybacz, ale muszę najpierw sam poukładać to sobie w głowie żeby móc ci cokolwiek opowiedzieć. Wiem, że obiecałem, że wszystko ci wyjaśnię, ale to musi trochę poczekać. Mógłbym się gdzieś przespać, bo przez ostatnie 24 godziny prowadziłem auto jakoś nie miałem okazji się przespać?
-Choć-powiedziałam już mnie zdenerwowana JEGO obecnością i zaprowadziłam go do mojego pokoju.- Tutaj spokojnie możesz się przespać, a za tymi drzwiami jest toaleta jakby co. No to... dobranoc.
-Zaczekaj moment. Zanim mnie tu zostawisz powiedz mi chociaż jak masz na imię, bo ty moje znasz, a to jest nie fair.
-Cóż. Niestety mam na imię tak jak twoja dziewczyna.
-Co najwyżej ex dziewczyna. Aktualnie jestem singlem. Czyli? Selena?
-Tak. I nie wciskaj mi kitu, że jesteś singlem, bo wiem, że celebryci kręcą z kim mogą. Już nic nie mów. Idę.-zakończyłam stanowczo rozmowę i wyszłam.
Powędrowałam po raz kolejny do salonu i włączyłam jakąś beznadziejną komedię romantyczną. Podczas jej oglądania zasnęłam, a obudziłam się niestety... za późno. Było już rano. Pod domem stała policja, walili pięściami w drzwi i krzyczeli, że jak nie otworzę to sama wejdę. Zamiast zrobić to o co prosili, pobiegłam do mojego pokoju, ale kolejny raz przyszłam za późno. Justina było widać już tylko na horyzoncie. W tym momencie pomyślałam tylko o jednej rzeczy i nie było to, że  jeden z moich idoli uciekł z mojego domu, tylko co ja powiem mamie. To było w tej sytuacji najśmieszniejsze. Po chwili zaczęłam racjonalnie myśleć i podbiegłam do łóżka, odrzuciłam kołdrę i położyłam się. Miałam farta, bo akurat w tym momencie do mojego pokoju wbiegła policja. udając zaspaną zadałam policjantowi pierwsze pytanie mają nadzieję, że nie zorientuje się, że nie śpię już od dłuższej chwili.
-Co się stało, panie władzo?
-Gdzie on jest? Gdzie jest ten mały chuj?!
-Ale... O kim pan mówi?-grałam głupią i chyba mi to wychodziło, bo policjanta mina zmieniła się ze wściekłej na zdziwioną.-Co robi pan w moim domu o 4 nad ranem, o ile się nie mylę w weekend?
-Przepraszam...-wybełkotał speszony-Chyba się pomyliliśmy.-skończył mówić do mnie i wrócił w rolę surowego policjanta.-Panowie! Wycofujemy się!!! To była pomyłka! Ta dziewczyna, którą widział nasz ocalały policjant na pewno nie jest tą, która tu mieszka!
Kiedy skończył krzyczeć po prostu odwrócił się na pięcie i wyszedł. Kiedy wszystkie radiowozy odjechały, odetchnęłam z ulgą. Mniej więcej w połowie spotkania z policjantem dostrzegłam na komodzie karteczkę, której nie było tam kiedy Justin kładł się spać. Wiem, bo trzymałam tam rękę. Przez całe przesłuchanie modliłam się, żeby policjant nie wpadł na przeszukanie mojego pokoju. Teraz, kiedy było już bezpiecznie, wstałam i podeszłam do szafki. Tak, to była karteczka od niego. Karteczka z numerem samego Justina Biebera!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dla beliberek, jeśli owe tu są. Mam nadzieję, że się podoba i dostanę jakiś komentarz po tak długiej przerwie w pianiu.

Obserwatorzy