niedziela, 1 września 2013

Larry Stylinson +18

Tytuł: Larrys Time Now

Paring: Larry Stylinson

Gatunek: Romans

Opis: Harry po zerwaniu ze swoją udawaną dziewczyną idzie do baru żeby to uczcić. Zabiera go stamtąd przyjaciel, Louis. Czego Harry może oczekiwać od przyjaciela? Co może się stać z pijanym Harrym?

Ostrzeżenie: Miłość homoseksualna, sceny +18


To jest mój chyba siódmy drink. Mam wrażenie, że nie dam rady dojść do domu, ale wiem też, że nie mogę tam wrócić. Mój przyjaciel w nim jest. Zamawiam jeszcze raz to samo czyli whisky i idę do stolika gdzie od razu siadam, albo raczej przewracam się wprost na krzesło. Sam. Rozwaliłem dzisiaj mój związek z niby dziewczyną i od razu przyszedłem tutaj. Uczcić wolność. Skończyło się na tym, że piję ósmą szklankę brązowej cieczy. Opróżniam ją do końca i chwiejnym krokiem udaję się do wyjścia. Powoli. Krok za krokiem, żeby tylko nie zaliczyć gleby. No i w tym momencie prawie ląduję na ziemi. Prawie, bo czyjaś silna ręka przytrzymuje mnie. Kiedy tylko odzyskuję równowagę, odwracam się i napotykam jego wzrok. Louis stoi obok mnie i podtrzymuje przed upadkiem. Robię duże oczy, a on odzyskując zdrowy rozum krzyczy:
-Co robisz?
-Idę do samochodu-odpowiadam z trudem przekrzykując hałas w klubie.
-Po cholerę? W tym stanie chcesz jechać samochodem? Możesz sobie pomarzyć mój drogi!-Nawet nie wiesz jak drogi do mojej głowy wkrada się nieproszona myśl.-Pojedziemy moim, a rano ktoś przyjedzie żeby zabrać twój.
Po tych słowach ciągnie mnie mocno za rękę, ale ja nigdzie się nie ruszam.
-Co robisz?-pyta już mocno zirytowany.
-Zmieniłem zdanie! Zostaję jeszcze!
-Nie tym razem, kotku. Idziesz ze mną
Moje ciało reaguje na te słowa nawet bardziej niż bym chciał. Chłopak ponownie ciągnie mnie w do wyjścia. Tym razem mocniej, a ja mu ustępuję. Wlokę się za nim powoli. Parę minut później jesteśmy już przy samochodzie Louisa, który został zaparkowany przecznicę obok klubu. Próbuję się wgramolić na przednie siedzenie, ale przyjaciel zatrzymuje mnie i wpycha jak małego dzieciaka do tyłu, a sam siada na miejscu kierowcy i rusza. Droga wlecze mi się niemiłosiernie pomimo, że mieszkamy 10 minut od naszego ulubionego klubu. Naszego, jak to brzmi. Naglę czuję, że moje drinki mają ochotę powrócić.
-Stój-krzyczę czując, że już długo nie wytrzymam.
-Co?
-Stań na poboczu albo zarzygam ci świeżo wypraną tapicerkę.
-O nie ma mowy.
I po tych słowach gwałtownie zjeżdża na pobocze. Zbyt gwałtownie jak dla mojego żołądka, który się buntuje i w ostatniej chwili wypadam z samochodu wprost pod jakieś drzewo, pod którym zwracam wszystkie dzisiejsze posiłki i oczywiście wcześniej wypity alkohol. Odsuwam się kawałek i siadam na jakiś pobliskim kamieniu. Kątem oka dostrzegam Louisa stojącego przy mnie z zatroskaną miną. Jak dla mnie to za dużo i wymiotuję po raz drugi zaraz obok drzewa. Chłopak zgarnia mi loczki do tyłu, ale ja nie mogę dłużej tego znieść. Wycieram usta rękawem starej bluzy, którą na siebie dzisiaj włożyłem po czym wstaję i idę do samochodu, a on podąża za mną. Nie przestaje mi się przyglądać nawet kiedy siedzimy w samochodzie. Cały czas zerka zatroskany we wsteczne lusterko. Zastanawiam się o czym myśli. Chciałbym wiedzieć co do mnie czuje, nie tylko teraz, ale każdego normalnego dnia. Na pewno nie jest to to samo co ja czuję względem niego. Pewnie w tej chwili powoduję u niego uczucie obrzydzenia pomimo, że stara się mi tego nie okazać.
Podjeżdżamy pod dom, a ja wypadam z samochodu. Wcale nie pędzę żeby znowu zwymiotować, tylko iść się napić i jak najszybciej uciec przed Louisem do swojego łóżka, bo mam świadomość, że po pijaku nad sobą nie panuję. Nalewam do szklanki wody i wypijam całą duszkiem. Odwracam się gwałtownie żeby wybiec z kuchni, ale nie udaje mi się. Wpadam na chłopaka, który powinien być mój, wypuszczam z ręki szklankę, która z trzaskiem opada na podłogę i rozpada się na mnóstwo drobnych kawałeczków. Schylam się żeby podnieść te większe, ale Louis robi to samo i zderzamy się głowami. Ja zataczam się do tyłu, a on wybucha szczerym śmiechem. Przez moment przyglądam mu się uważnie, ale nie trwa to długo, już po chwili leżę razem z nim obok rozbitej szklanki i śmieję się w głos. To jest takie...naturalne, że aż chce mi się płakać. On nie ma pojęcia, że myślę o nim w ten sposób, bo nigdy nie miałem odwagi mu o tym powiedzieć, a poza tym boję się o przyszłość zespołu.
Pomimo tego co podpowiada mi rozum, ciało robi swoje. Zamieniam się w obserwatora z pozoru bardzo romantycznej sytuacji. Podpełzam do nadal śmiejącego się Louisa, dotykam delikatnie jego policzka jakbym bał się, że coś mu tym zrobię, następnie zaglądam głęboko w błękitne tęczówki i przelotnie całuję. Spodziewając się odrzucenia od razu się odsuwam, ale on nie wygląda na zaskoczonego, ani zbulwersowanego zaistniałą sytuacją. Wręcz przeciwnie, chłopak przylega ponownie do moich warg i nie przestaje pomimo, że to ja jestem tutaj tym niczego nieświadomym z powodu stanu upojenia alkoholowego. Przebiegam wierzchem dłoni po jego lekko zaczerwienionym policzku i schodzę aż do brzegu spranego t-shirtu.
Odrywam się od niego i z pytaniem w oczach dotykam jego lekko umięśnionego brzucha nie napotykając już bariery w postaci materiału. Chłopak lekko kiwa głową i unosi ręce aby pomóc mi pozbyć się jego górnej części garderoby. Jego usta od razu powracają do moich, a moje ręce wędrują do krawędzi jego spodni, żeby następnie napotkać twarde wybrzuszenie nieco niżej. Louis jęczy cicho, a ja korzystam z sytuacji i wsuwam język do jego lekko rozchylonych ust. Przez moment skupiam się tylko na szaleńczym tańcu wykonywanym przez nasze języki, a w tym czasie on jakby przypomniał sobie, że ja mam na sobie jeszcze wszystkie ciuchy, zaczął dobierać się do zamka w mojej bluzie. Niezdarnie go odpiął, a niepotrzebną część garderoby odrzucił za siebie, po czym powrócił do rozpinania mojej koszuli w serduszka. Guzik po guziku i za moment ja również jestem pół nagi. Ponownie przebiegam ręką po twardym wybrzuszeniu w spodniach przyjaciela, ale tym razem już nie zabieram jej tylko odpinam guzik i jednym ruchem ściągam je razem z bokserkami, czując, że moje własne robią się za ciasne. Odrywam się od jego ust i schodzę na szyję gdzie zostawiam po sobie ślad w postaci malinki i zbiegam jeszcze niżej całując każdy milimetr po drodze napotkanego ciała. Zatrzymuję się na lewym sutku i zataczam językiem kręgi w okół niego, a Louis głośno krzyczy. Przesuwam usta na drugi sutek ponownie wykonuję tę czynność co przy pierwszym, po czym napotykam kolejny głośny krzyk starszego ode mnie. Zjeżdżam dalej w dół, ale chłopak mi na to nie pozwala. Podciąga mnie na siebie, ociera kroczem o moje, co wywołuje u mnie głośne westchnienie i zaczyna ściągać ze mnie już dawno za ciasne spodnie i slipki. Uwalnia moją męskość i od razu biegnie rękami w jej stronę. Na początku przesuwa dłonią powoli w górę i w dół sprawiając tym, że moja Hazzakonda(przepraszam, musiałam :))  staje się jeszcze twardsza. Przewraca mnie na plecy, a sam kładzie się na mnie i ręce zastępuje ustami. Lekko zasysa główkę mojego penisa, a ja krzyczę mając świadomość, że mogą mnie słyszeć sąsiedzi. Zaczyna poruszać głową w górę i w dół, a językiem przebiega po zwieńczeniu mojej męskości, sprawiając mi jeszcze większą przyjemność. Jako chłopak wie czego oczekuję i czego najbardziej pożądam, czego daje właśnie przykład. Nie jestem w stanie skupić się na niczym innym niż na najlepszym lodzie w moim życiu wykonywanym przez chłopaka, którego kocham.
Czując, że zaraz dojdę w jego ustach wysapałem szybko:
-Zaraz... dojdę... Boobear
Chłopak jakby się tym nie przejmując jeszcze przyspieszył swoje ruchy. Stało się to moją zgubą i głośno krzycząc wytrysnąłem białym płynem wprost do jego buzi. On połknął go szybko i nie kryjąc zadowolenia ze swojego, sądzę, że pierwszego w życiu loda, powrócił do całowania moich ust. Smakował słono mną samym, ale też Louisem. Moje ręce powędrowały w dół jego ciała i złapałem jego kolegę mocno ściskając. Chłopak wydał głośny okrzyk odrywając się ode mnie. Od razu z tego skorzystałem i chcąc mu się odwdzięczyć za wcześniejszego loda, zrobić to samo. On jednak zatrzymał mnie w połowie drogi, przyciągnął do siebie i wydyszał mi cicho do ucha.
-Wejdź we mnie, Hazza. Proszę.
Nie czekając na kolejne jego słowa sięgnąłem do kieszeni moich spodni, wyciągnąłem prezerwatywę i rozerwałem opakowanie zębami, a Louis nałożył ją na moją ponownie naprężoną męskość.
Chcąc go przygotować na moje wtargnięcie przyłożyłem palec do jego wejścia i delikatnie włożyłem. Następnie zacząłem powoli poruszać. Po minie mojego Boobear widziałem, że na początku sprawiało mu to ból, ale po chwili się przyzwyczaił i zamieniło się to w niemałą przyjemność. Wyciągnąłem palec i zastąpiłem go moim penisem. Kolejny raz powoli wchodząc w niego. Odczekałem chwilę i wyszedłem.
-Ała... powoli, Hazza, powoli. Ja jeszcze nigdy...
Wiedząc co ma na myśli poruszyłem się po raz kolejny, najdelikatniej jak umiałem, tak kilka razy, aż podkręciłem tępo. Czując, że orgazm już się zbliża zacząłem przesuwać dłońmi w górę i dół kolegi Louisa. Za chwilę poczułem na brzuchu ciepłą ciecz i w tym momencie sam doszedłem w moim przyjacielu. Opadliśmy na zimną kuchenną podłogę i dopiero wtedy moją głowę zaczęły wypełniać nieproszone myśli. Czy dobrze, że to się stało? Co z zespołem? Czy on tego na prawdę chciał? Nie mogąc sobie z nimi poradzić postanowiłem poprosić przyjaciela o odpowiedzi.
-Boobear?
-Taaaaak?
-Na prawdę tego chciałeś, czy zrobiłeś to ze mną z litości?
-Harry, wiem, jak to wygląda. Ja mam dziewczynę, ty się we mnie podkochujesz od dawna-Na te słowa zrobiłem się czerwony jak burak- I jeszcze na dodatek jesteś pijany. Nie zrobiłem tego z litości. Liam powiedział mi kiedyś jak na mnie patrzysz i od tego czasu sam zacząłem cię obserwować, a przez to zacząłeś mi się podobać. Nigdy nie sądziłem, że jestem gejem, ale teraz już jednoznacznie mogę stwierdzić, że tak. Będzie ciężko, bo jestem świadom, że na samym początku Modest powiedzieli nam, że nie będą tolerować związków między członkami zespołu. Nie wiem co teraz będzie. Aha, no i musisz zerwać z tą zdzirą-dodał na koniec.
-Chciałem się upić żeby uczcić zerwanie z nią, więc już nie masz się czym martwić. Załatwiłem to tak, że na pewno już nie będę miał udawanej dziewczyny. Ale co z zespołem, Lou?
-Sądzę, że będziemy się musieli ukrywać przed fanami, ale chłopakom powiemy. Moją prawo wiedzieć. Na pewno to zaakceptują, w końcu jesteśmy świetnym zespołem-powiedział Louis przykrywając nas kocem.

5 komentarzy:

  1. To ja!Piszę komentarz tutaj bo po pierwsze nie ma żadnego a powinna ich być masa a po drugie dlatego że ten shot podobał mi się najbardziej!Podoba mi się właściwie wszystko,konstrukcja,tekst składnia.Masz czasem drobne niedociągnięcia w stylu,omijasz przecinek albo robisz jakiś drobny błąd czasem zdarzy się też jakaś literówka,ale przy całości te błędy blakną :) Tak jak napisałam ci na tt (tak to ja :p) Bardzo podoba mi się opis który stworzyłaś,nei było w tym pośpiechu co sprawiło że się uśmiechnęłam i chętnie przeszłąm dalej.Czasem ludzie tworzą to wszystko zbyt szybko.Wiesz,alkohol mieszkanie,szybkie zerwanie ubrań,bach bach i już po sexie,nie myśląc że dobrze by było jakoś bardziej szczegółowo opisać całą tą otoczkę przed grę wstępną :) Wiem,że dużo osób ma problem z opisywaniem tego,ale wybrnęłaś na 5+ Chciałabym,żebyś napisała więcej takich opowiadań :) Pozdrawiam @Carolaa_21

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze? To od momentu kiedy Hazz pocałował Lou miałam ochotę zwymiotowac. Bleeeeeee jak on mógł go pocałować moment po tym jak się zrzygał. JAK?!?!?
    ale ogólnie one shot super!
    obciaganie jak obciaganie hahaha
    Awww i będą razem cudownie ♡♡
    I to wyznanie Lou że Hazz się w nim podkochuje skebsueebs
    @kika1613

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się bardzo ten shot!!!Tylko,że jak koleżanka u góry pomyślałam sobie że jak on mógł pocałować Louisa, gdy przed chwilą wymiotował.Ogólnie bardzo fajnie napisane! Dziękuję i liczę na kolejne one shot!:*

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się to zupełnie nie podobało, trochę jakby pisała to dziewczynka z podstawówki, jeszcze nigdy nie chciałam żeby któreś opowiadanie się jak najszybciej skończyło, a tutaj niestety tak było.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy